Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

Kaima ustami wyrzeka przeciw konieczności pracy? W co pójdą tamte argumenta?
— A! a! zakrzyczał Robert, czytałem to, i wiész pan, taka jest potęga myśli, ubranych w szatę poezij, żem chwilę jakąś klął z poetą pracę — ale to chwilę tylko — potém postrzegłem fałsz na dnie. Bo proszę, człowiek w stanie zupełnéj szczęśliwości, (zastanowiwszy się nad nim i pojmując go, jakim jest), człowiek bez pracy, bez potrzeb, któreby zaspokajał, bez przeciwności, których by się lękał — taki człowiek, odrętwiał by, ociężał, stracił wszelką energją i — ogłupiał w ostatku. Ja równie pracę, jak nieszczęście uważam potrzebą i koniecznością naszéj kondycij, organizacij naszéj.
— Jesteś pan optymistą.
— Może, bom przekonany, że co Bóg, zrobił, to zrobił dobrze, a co jest, być musi koniecznie jakiém jest. Co więcéj, wracam do nieszczęścia, do przeciwności, bo to mój temat ulubiony. Zupełne co zowią zadowol-