Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

także miała. Karusia siedziała u kominka sama jedna, zamyślona, a jak wszyscy co cały dzień z obowiązku wesołą twarz pokazywać muszą, była smutna czegóś, ot tak sobie — dla odmiany.
Poznawszy Stasia, poruszyła się, uśmiéchnęła i obéjrzawszy że nie było nikogo — trochę niespokojnie, na drzwi poglądała, gryząc koniec chusteczki niebieskiéj, którą miała na szyi.
— Dobry wieczór —
— A! dobry wieczór.
— Dasz mi herbaty Karusiu?
— W ten moment.
I ruszyła się do samowara.
— Wyborniem cię złapał, rzekł Staś, przecież choć raz jesteśmy sami.
— O! to nie na długo, zaraz markier powróci.
— A nim ón wróci —
— Ja panu dam herbatę.