— Dziś a jutro, to wszystko jedno.
— Naiwny jesteś, moje serce, jak placek wielkanocny, nie mówmy więc o tém, mówmy o czém inném. Dziś wieczór u Natalij.
Staś mrugnął nieznacznie na Karusię, ona kiwnęła głową, Tymek to postrzegł.
— O! o! już i mrugacie! To ja tu wcale nie potrzebny!
— Pytała się mnie o imie twojéj nowéj kochanki, dałem jéj znak gdyś je wymówił.
— Doskonale się wywijasz — ale to do mnie nie należy. Dziś tedy wieczór u Nalalij — czytanie — zgromadzenie wielkie. Wszyscy śpieszą jak na gody, a jutro! O! jutro to dopiero śmiać się, jutro gadać, jutro szydzić będą.
— Rzecz nieuchronna, jak dészcz po pogodzie — cóż chcesz?
— Proszę cię znowu, jakie dziwne masz pretensje, gdybyśmy o nieuchronnych i zwyczajnych rzeczach nie mówili, o czémże byśmy gadali? A więc wracam do tego. Na-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.