Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

wnania, trochę na jedną nogę kuleje — otóż z téj lektury — zrobiło się potém tyle sprawozdań, ile było słuchaczów. Wszystkie wydrukowano, a co najpocieszniéjsza, że naiwny jakiś ścigacz, zebrał to i w sposobie litanij wydał.
— Nie jest to jednak racja, abyś ty miał opisywać dzisiejszy wieczór.
— To jest tak dalece racja, że opisując go, na czele napiszę o Chateaubriandzie i o nowym jenjuszu generis feminini.
— A jeśli to jenjusz wcale innego koloru — familij, a nareście nie jeniusz?
— Naprzód, widziałem z oczów że jenjusz — i ja się nigdy nie mylę, powtóre, jeśli to innych barw jenjusz, a jenjusz (bom ci dowiódł tego), zawsze dwa oni, są sobie krewni i rodzeni, więc porównywać je można — po — (po które?) potrzecie — poetom, malarzom, a wedle nowego kodexu dziennikarzom wszystko wolno — Dziennikarzom zaś, więcéj jeszcze niż poetom i malarzom.