Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/013

Ta strona została uwierzytelniona.

dącą we zwyczaju) pisał czasem artykuliki do dzienników, wiérszyki i wiérszyczki dla pięknych pań, udawał zawsze zajętego literaturą, nauką — i tak to pozyskał, piękne, a próżne Mecenasa imie. Zresztą Hrabia był rachunkiem chodzącym, i nikt mniéj nad niego, mógł być Mecenasem; bo na tę trudną funkcję, naprzód pojęcia jéj celu, potém bezinteressowności potrzeba. Obojga wielce brakło naszemu panu, który nabycia najciekawszych, jedynych zabytków, mogąc je zachować od zguby pewnéj, odmówił nie raz, jak tylko cena mu się wydała wysoka. Cena zaś, była za wielka dla niego, jak tylko ściśle odpowiadała wartości rzeczy, i dobre nabycie, było dopiéro za pół ceny a od nie znawcy. Inaczéj Hrabia poruszał lekko ramionami, usuwał się i zrzekał najpożądańszego do zbiorów swych przedmiotu. Gdy chodziło o statuetki od Susse z Paryża, o Sewrskie biscuit, lub drezdeńskie porcellany, o gipsy nowe, o podobne fraszki modne,