Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.

żądanym. Nie możecie się nawet domyśléć, co z tak małéj i naturalnéj rzeczy ukuto, jak była znajomość z Redaktorem. Wszakże to powszechnie mówią, że ón się kocha w pani.
— We mnie!
— W Natalij! krzyknęły dwie kobiéty bledniejąc.
— Gorzéj jeszcze — że pani nie jesteś na to obojętną — zapalczywe artykuły Tymka przypisują temu, jego odwiedziny rachują.
— Ale to niegodziwość! wołała Prezesowa załamując ręce znowu, to okropnie.
Natalja pochyliła się na kanapę — ona płakała.
— Dzisiaj znowu, mówiła daléj Zenejda, nowa potwarz dodała siły tym niecnym podejrzeniom. Tymek upadał, bo długi którémi żył dotąd, obległy go i razem z Dziennikiem jego obalić miały, w tém któś niespodzianie —