Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.

— Albo to ja niémam prawa pytać się, gdzie się dobro nasze podziéwa?
— Abo to ja mam tobie zdawać rachunki?
— Kat by cię rachunku słuchał opoju, gdybyś dawał piéniądze na dom, a tu chleba niéma za co kupić, mléka dla dzieci — I nié mogę się Jegomości spytać gdzie przechulał piéniądz ciężko zapracowany?
— Abo to ty go zapracowała?
— Ja czy nie ja, a taki ón mój jak i twój. —
— O! zaś! patrzajcie no ją, jaki język! —
— Nie plącze mi się jak tobie —
— Lepiecze, by nogi w pantoflu —
— Twój to opoju w pantoflach —
— A! a! patrzajcie no dwórkę — jéjmościankę, jak na szewskiéj smole utyła i wyuczyła się gadać! Ale ja ci pociągnę grzbietu rzemieniem —
— A no sprobuj! e! e!
— Ej Teklusiu! Teklusiu! innym głosem rzekł majster, dajcie mi pokój, póki gadam,