Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

— A nu! z drogi! zawołał przechodzący.
— Poczekaj Wicku — to ja —
— A! to wy Kubo? A nu! jak się tam macie? a jak się ma dratwa i kopyto?
— Daj no pokój — tu i matka na ciebie czeka.
— Zaś i matka! to to wy pewnie przyszli mnie nawracać, a łajać? idźcież z lichem, gdzie chcecie, bo to z tego nic nie będzie.
— Co wam w głowie Wicku — nam twojéj pomocy potrzeba.
— Wam? mojéj? Ot to się wybrali! Ho! ho! a co ja wam dam? kułakiem w plecy?
— Co to pleciesz Wicku — Idźcie no do matki.
— To lepiéj chodźcie wy ze mną do szynku, bo tam na mnie czekają.
— To i poczekają —
— Bo wy mnie tylko durzyć będziecie, a tu jest robota!
— Jaka u licha, a bo i ty do roboty się już wziął?