Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

peleryny, rodzaj opończy, sztukowany granatowo i szaraczkowo na czarném, pończochy szare, trzewiki, na palcach tombakowe pierścienie i gruby łańcuszek od zégarka który sterczał mu na piersi.
— Co to? co to? spytał żywo Icek — nu — nu — co to?
— At, co ja tobie będę gadał, rzekł Jakób odchodząc.
— A no — poczekajcież, może ja wam poradzę, powiédzcie.
— Doprawdy, kiedy ón, to nikt rady nie da — dodał Wicek.
— A co to? a co to?
— At! głupstwo — mówił głośno piérwszy, ot siostra nasza gdzieś uciekła z jakimś panem, oni mówią bogatym, otóż chcą jej szukać. Chcieli żebym ja jéj im szukał. Zwyczajnie, możeby się opłacił, jakby go oskoczyli. A co Icku?
— Ja znajdę! rzekł żyd z pewnością zupełną.