— Nu, a wiecie co, rzekł żyd — Jak ja ją znajdę, a to pan bogaty, wy mnie dacie dwa, bo wy pewnie nie mało od niego weźmiecie, tylko żebyście mnie słuchali. A może matka chce jéj nazad?
— Właśnie ona pójdzie! a co ja z nią robić będę, płaczliwie przerwała Michałowa.
— Nu i to dobrze — ja ją znajdę — A nie wiecie co o niéj?
Matka powiedziała, co słyszała sama, żyd wziął kij w drugą rękę, zamruczał coś i poszedł szybko, ale w krótce zawrócił się.
— A gdzie ja was znajdę?
Powiedziała Michałowa swoje mieszkanie.
— Jutro będę i ona jutro będzie, chyba jéj niéma w mieście, dodał Icek, idźcie do domu, już ja ją na pewno znajdę.
Tak uspokojeni pociągnęli się syn i matka nazad w miasto, i rozeszli każde do siebie. Żyd tymczasem rozmyślając głęboko, szedł także śpiesznie ku większym ulicom, a po drodze ile razy spotkał żyda to z nim
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.