Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

jadłem i napojem, które u wielu, jest celem życia, myślą wyłączną, z drugiémi oddawał się namiętnéj grze. Gra była dla niego nowością jeszcze i zajmowała go silnie, doznawał przy niéj wzruszeń gwałtownych — radości wstrząsających, powitał więc ją jako nową odkrytą minę złotą!
I tak płynęło mu życie coraz trudniéj, coraz bezwstydniéj, u łoża nierządnicy, przy stole garkuchni, u stolika gry, między kobiétą, któréj nié mógł kochać; bestjalskiémi przyjemnościami brzucha i piekielnémi wzruszeniami kart! A w domu! w domu płakała matka, pytało o ojca dziecię — napróżno.
I płynęły dnie, tygodnie, miesiące i czekano listu, a list jeśli nadszedł był krótki, zimny, bez nadziei, bez pociechy, łamał biédną Matyldę suchą swą treścią i ciągłémi zwłoki. Ona pisała — ale któż podobny jemu, czyta listy żony, coby zrodziły może zgryzoty, popsuły obiady, namarszczyły czoło i nie dały grać swobodnie, śmiać się mile