Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż tam takiego?
— Pan wié pannę Karolinę —
— I cóż tedy?
— Ona ma matkę i dwóch braci — Nu, matka zwyczajnie matka, płaksa — ale bracia, jeden szewc, a drugi — drugi to okropny człowiek —
— Któż on taki?
— Ón — może złodziéj, może rozbójnik, kto jego wié!!
— Cóż to do mnie należy —
— A wa! i bardzo, Jasny panie, oni swojéj siostry szukają i na pańskie kieszenie spiski robią.
— I cóż daléj?
— Wczoraj oni mnie zgodzili, prawda za ostatni swój grosz, za dwieście złotych, żeby ja, znalazł i powiedział im gdzie ona jest. Oni chcą pana napaść — czy ja wiém?
Stanisław cały czerwony w płomieniach słuchał, nie wiedząc co mówić — serce mu biło młotami w piersi.