Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

Rynku w straganie, to owoce, to nabiał, to różne jadła i przysmaki ulicznych chłopców.
Mąż przekupki, dawno nieboszczyk, zwał się od ludzi złośliwie przezwany i drażniony Śledziem, a że Jéjmość niémiała na podorędziu nazwiska, przyjęła więc z małą odmianą, darowane od losu, i nazywać się kazała Śledziowską. Pani Śledziowska, była prawdziwym typem przekupki, tęgiéj tuszy, zdrowego rumieńca, czerwoności ceglastéj, oczu płowych, włosów jasnych, zbudowana, jak koń kiryssjerski, miała oprócz licznych innych wdzięków, wąsik mitawy pod nosem i wysypującą się blond bródkę, któraby dwudziestoletniemu chłopcowi zaszczyt uczynić mogła. Gdybyś ją widział, kiedy wziąwszy się pod boki, zakasawszy rękawy, podwinąwszy fartucha, zarzuciwszy końce czépka na głowę, zacisnąwszy usta, stawała nieraz do wstępnego boju u straganu i puściła język na hulankę — o! odmalowałbyś ją z roskoszą tę oryginalną istotę, obdarzoną i nie-