Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

dak, minę ma, jakby się z szubienicy oberwał.
— Obiecał mi córki wyszukać!
— Jezu! Marja! ón już Karusi szuka — a to w pięknych ona musi być rękach!
— A co żydku?
— Nu, moje dwa dukaty?
— Alboż Karusia —
— Jest.
Żyd wyrzekł to: Jest, z zimno zwycięzką twarzą.
Gdzie? gdzie? a! moje dziecko! moje dziecko! gdzie?
— A zapłacić?
— A zkąd ja ci teraz zapłacę? ty wiész, ja niémam nic — ja ci mówiłam — Gdzie ona? gdzie ona? Matka, choć jedna z najzimniéjszych matek, miała wszakże łzy w oczach. Gdzie ona kochanku?
— Co to wasani? spytała przekupka — alboż znalazł ją?
— Powiada że znalazł, ale chce zapłaty.