Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

— Patrzcie żyda! taki wyszukał. No — a powiédz że gdzie ona, co się z nią stało?
— Co? ją wykradł bardzo bogaty pan! wielki pan, może Graf, może Xiąże — ale strach jaki pan i ón ją utrzymuje.
— Patrzaj pani Michałowa, ja wasani zawsze mówiłam, że to się na tém z Karusią skończy, kiedy pójdzie do kawiarni.
— A cóż miałam robić?
— I powiadasz żydzie, że bogaty?
— Gdzież on mieszka?
— Jéjmość zapłaci?
— Ostatni bym ci grosz oddała — ale moja gospodyni świadkiem, że niémam złamanego szeląga.
— To ja nic nie powiém.
Wdowa załamała ręce —
— Ja go szelmę wybiję! zawołała pani Śledziowska.
— Cóż to pomoże?
— Niechby niewierny poskrobał się przynajmniéj trochę.