Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

odmian żywocie. Gra, to ostatni akt drammatu, na którego dnie, jest łoże samotne śmierci i niepłakany pogrzeb, obojętnych dzieci.
Spójrzcie na te panie — nie jedna jeszcze ma trochę młodości, trochę wdzięku, ale za grą, kto na to uważa? Twarz się odmienia, wypacza, krzywi i traci wyraz kobiécy, a przybiéra zwierzęcy. To nie żony i matki, to psy szamoczące się zajadle, o kawał ogryzionéj kości!
Spójrzcie, o spójrzcie na oczy, na usta, na ręce drżące, na oblicza tych ludzi. Sąż to ludzie? zgarbieni nad stołem, z oczyma wlepionémi chciwie, namiętnie, wpadające karty, z usty sinemi, zaciśnionémi, lub roztwartémi nie zgrabnie, bezmyślnie siedzą i dyszą strachem, nadzieją — gniéwem.
Ale nie wszyscy; naiwni to gracze, gracze, co już uczucie przyzwoitości i wstydu stracili, drudzy ukrywają jeszcze, co się wewnątrz ich dzieje. Przezroczysta to za-