na demoralizacją ludzi, którym powierzacie majętności wasze, a sami ich demoralizujecie przykładem swoim. Widząc was w obrzydzeniu wszelkiéj pracy żyjących, myślą że praca jest karą, i wstręt do niéj czują, i biegną pić, gdzie wy pragnienie wasze koicie. —
Tyle jest potrzeb publicznych, tyle potrzeb prawdziwych do koła, tyle ofiar do uczynienia, tyle zasług do kupienia za piéniądze marne — a wy je rzucacie na kartę, na najdziwniéjszą, bo tylko draźniącą nieustannie namiętność?
Ale dość — dość kazania, które jak wszystko co zbyt jest prawdziwem, żadnego skutku nie zrobi — Któż nie wié tego co tu powtórzyliśmy, a kto kiedy posłuchał?
Wróćmy do tego pięknie oświéconego salonu, w którym już rozstawiono stoliki do gry, i z radosném obliczem, przysuwają się, źle kryjąc namiętne swe zadowolnienie, gracze, wysuwają karty, dobiérają partnerów,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.