zajęcia w życiu inne — a jednak grają. To okropnie!!
Oto i Stanisław usiadł w pośrodku nich, jedną stroną uśmiéchając się jeszcze (nowicjusz) do pięknéj pani w aksamitnéj sukni, wygorsowanéj umyślnie chyba, żeby odwrócić uwagę współgraczy — drugą do podżyłego, jak to po staremu nazywali, orderowego pana. W prawo, w lewo, długim rzędem, stare i młode, kobiéce i męzkie ukazują się fizjonomje. Jedni do wista z zakładami, drudzy do wskrzeszonego bostona, inni do parafjańskiego ćwika usiedli; największa liczba do tak wyśmienicie nazwanego djabełka; który wszystkich przyjmuje, ciśnie do łona i do puli, i szatańsko pobrzękuje złotem.
Cicho już! nagle gwar ustał; rozmowy przerwały się, każdy uważa tylko na karty, a lekki stłumiony wykrzyknik, szepty i westchnienia, niekiedy to posępne zrywają milczenie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.