— Jestem, dość dumnie odrzekł otyły Jegomość, Hrabia Cyranka z Galicji.
— Bardzo mi przyjemnie, do licznych galicyjskich hrabiowskich znajomości, przyłączyć i tak miłą — obojętnie powiedział Staś przez ramię. Jesteśmy tu oba obcy.
— O! ja nie! przerwał Hrabia — mam tu stosunki familijne. I począł cytować imiona wielce głośne, ślicznie brzmiące, ale zniżając nieco z tonu. A pan?
— Ja jak mnie pan Hrabia widzisz, jestem prosto szlachcic, na kilku dobrych wioskach i bez żadnych stosunków w Warszawie.
Tę coraz bardziéj kąsającą rozmowę, która się mogła skończyć nie najlepiéj, przerwało szczęściem rozbiéranie puli, którą męcząc od kilku godzin, nikt nie mógł dobić. Była druga z północy, chcieli się rozchodzić i poczęłi obliczać, każdy chował pieniądze, zwracał oko na rozdzielających kupkę złota i papiérów. Niektórzy jak po ciężkim znoju wzdychając, ociérali z potu
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.