Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

Z niesmakiem czytał to Staś i nieodpowiedział nawet.
Z występków swoich porobiwszy już nałogi, choć w poczwarnych miłostkach z Karusią, w grze, w wytwornym stole nie znajdował przyjemności dawnych, trzymał się jednak ich, nie widząc przyczyny porzucenia, bo mu się wszystko jedno zdawało, czy tak czy tak się nudzić, czy tu czy tam męczyć — nudę zaś uważał za nieuchronną dla siebie, za warunek swéj exystencij,
Zmiana moralna w człowieku, zawsze się na twarzy jego, mniéj więcéj wyraźnie odbija i na Stasiu bardzo ją znać było. Zbladły, oczy szkliste i niepewne rzucające wejrzenia, usta nabrzękłe, twarz nalana, chód niespokojny, zmieniły go wielce, ledwie byś uwierzył, że ten człowiek tak prędko mógł tak bardzo postarzéć. Wszystko dla niego zdawało się obojętne. Z szyderskim uśmiéchem przyjmował wiadomości smutne i wesołe, z tymże uśmiéchem mówił o sobie,