Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

mi tylko do niéj szalika. Czemu bo pan nie kupi mi szalika?
— Bo nie chcę żebyś wychodziła, a w domu najładniéj ci z gołą szyją — Jak się postarzejesz.
— Ja bo się nie chcę postarzéć!
— Wierzę, ale to już podobno i bez woli twojéj się stanie, moja Karo.
— I na co to, o tém mówić — pan nigdy nic mi wesołego nie powiész — pójdziemy dziś na teatr?
— Nie wiém — podobno nie —
— A! mnie tak nudno!
— Bo nic nie robisz Karo, tylko chodzisz od szuflady do zwierciadła i od zwierciadła do szuflady.
— A cóż będę robić? Spać czy ziéwać! Tak nudno! tak nudno!
— Gdybyś téż sprobowała co robić kiedy?
— Prawda! sprobuję palić cygaro! odpowiedziała Kara i skoczyła do Stasia któremu wyrwała z ust Trabuco, pociągnęła, za-