Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

— „Ze łzami piszę do ciebie, Stanisławie, poczynała Matylda — ze łzami, jak od dawna pisać przywykłam; ale dzisiaj z gorętszémi niż kiedy. Łzy to po tobie i po naszém dziecięciu.
„Ciebie niéma i aniołek nasz w niebie. Com wyciérpiała, com przetrwała, nie chcę, nie mogę ci opisywać, i na cóż by się to przydało, smutném tylko powtarzaniem boleści, zatruwać ci wesołe chwile. O! muszę myśleć żeś ty tam bardzo szczęśliwy, wesoły, kiedyś tak o twojéj Matyldzie, o dziecku, o domu, o nas wszystkich zapomniał.
Napróżno wieści, listu, obietnicy powrótu czekałam, czekam — ty nawet nieobiecujesz powrócić! Mój Boże — więc tak ci źle, tak ciężko było w domu, tak zobojętniałeś dla nas? I Pan Bóg oboje nas ukarał, mnie za łzy naprzykrzone, ciebie za obojętność — odjął nam jedną pociechę, jedyny skarb matki — Niéma go! niéma — ko-