Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

miała? Odezwij się i powiédz żeś szczęśliwy, dasz mi tém siły do wytrwania w boleści. Ale tyś może chory? tyś biédny? Czemuż nie wracasz? czemu nie piszesz?
Stasiu — niéma ach! niéma dziécięcia naszego — tylko com spójrzała szukając go oczyma, i połamaną tylko zobaczyłem zabawkę, całowałam ją ze łzami — ón nie żyje! ón nie żyje — Mój Boże! ratuj matkę — Stanisławie! zlituj się nade mną — ja czuję że umrę“ —
Stanisław czytał i z początku obojętny, doszedłszy do wiadomości o synu, pobladł, serce mu zabiło, mgła przeszła przed oczyma, podparł się, bo czuł że się zsuwa z kanapy — I czytał daléj, ale na ten szczéry wyraz boleści nieopisanéj, od dawna po raz piérwszy, uczuł także ból i zgryzotę rozdziérającą serce — już skończył, a jeszcze oczów nie mógł od listu oderwać i spójrzéć na otaczających, i przemówić do nich.