Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

anna powiedziała że Karusia śpi, bo chora na głowę.
— To nic, muszę się z nią widziéć — rzekł Stanisław rzucając oczyma po pokoju, któren oświécała tylko łojówka stojąca w kominie. Za piecem czerniało coś jakby ruchomego, Staś łatwo poznał kryjącego się Tymka — zamknął więc drzwi na klucz, schował go do kieszeni i siadajac na kanapie, posłał Joannę zbudzić Karusię.
— To nic, niech przyjdzie, rzekł Staś obojętnie, musiémy się rozmówić — mnie pilno, ja jadę.
Po długiém wahaniu, pąsowa cała, rozebrana zupełnie, w narzuconéj tylko chustce, z minką kwaśną, ukazała się we drzwiach Karusia, mrucząc po cichu:
— Mnie się tak chce spać — mnie tak boli głowa.
— Ja téż długo, nie będę cię męczyć rozmową, rzekł Staś — Wziąłem cię Karo dla siebie, to mi przyznasz, obsypałem jak