Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sama.
— Dokąd?
— Niewiém — Jest tu list do pana.
I począł dobiérać kluczy, otwiérać sieni i pokoje, wzdychając. Ludzie szeptali cóś po cichu do siebie — Stanisław chmurny wszedł do pustego opuszczonego domu, wktórym już czuć było nie zamieszkanie, w którym przykro do serca mówiła, tylą pamiątkami jeszcze wysłana pustka.
W saloniku zwiędły kwiaty na stole i wyschła woda w szklance, pył pokrył roztwartą xiążkę, krosienka stały w oknie odarte z roboty, fortepian zamknięty i pokryty suknem. Zégar nad kominem ukazywał dziwną jakąś starą godzinę, może godzinę wyjazdu Matyldy, może śmierci dziécięcia? — A cicho, cicho jak w trumnie — Firanki pospuszczane do dołu, przepuszczały pół-dzień tylko — Obok rozsunięte krzesła, spopielałe drzewka na kominie, podarty list zwęglony, okazywały że tu niedawno jeszcze, któś siedział —