sław nie znalazł na ścianie minjatury swojéj, która tam zwykle wisiała; drżącą ręką rozłamał pieczątkę listu podanego, usiadł i czytał:
„Stanisławie! — Napróżno bym cię czekała, ty nie wrócisz już do mnie, dla mnie — ty czekasz może, abym cię pożegnała na zawsze, abym komuś szczęśliwszemu, zostawiła wolne miéjsce — Ja jadę — ja uciekam, bo dłużéj tu żyć bez ciebie, bez dziecka, bez nadziei szczęścia, bez swoich i rodziny niemogę — O! niémogę — przebacz mi, jeśli ci na co Matylda mogła być jeszcze potrzebną, jeśli spodziéwałeś się ją znaleść — Przebacz — Ty nie wiész ilem przeżyła ciężkich chwil sama jedna, u łoża chorego dziecka, potém u próżnéj kolébki, potém ze wspomnieniem co mnie dusiło, co mi łzy odbiérało a serce cisnęło. — Mogłam że pozostać tu dłużéj? Wołałam do ciebie, napróżno i zawsze napróżno, tyś mego głosu nie słyszał, słyszéć nie chciał, po cóż ja
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.