Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

tobie? Jam ci tylko zawadą, jam ci tylko przeszkodą do szczęścia zapewne — A! daj ci je Boże! daj Boże — i dłuższe niż nasze.
Gdybyś miał dla mnie uczucia trochę, choćby wdzięczności za ofiary, choćby pamięci na miłość, ty byś był przybiegł do mnie w chwili, gdym zrozpaczona słabością dziécięcia, na kolanach cię o jedyną pociechę błagała? Tyś nie odpisał! niewrócił!
Z domu tylko chciałeś piéniędzy — rozkazywałeś przysyłać je — a nigdyś nawet o mnie, o dziécię nie spytał. Nie sąż to dowody, że się już nic od ciebie spodziéwać, niczego po tobie oczekiwać nie mogę?
Długo walczyłam z sobą, chciałam pozostać na miejscu, ale nad siły moje było, stać i czekać tam, gdzie cień utraconego aniołka, błąkał się jeszcze; nad siły moje patrzéć na pustą kolébkę, a usunąć ją cóż pomogło? — Stasiu — ja wracam do swoich, daleko od twego kraju, w któren wbiegłam z nadzieją, z którego wychodzę ze łzami —