Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

chorego. Tym czasem i August przeczytał list Matyldy, rozpytał ludzi, rozesłał posłańców, zaklinając ją aby do domu wracała. Odmalował w swych listach stan siostrzeńca i żal jego szczéry, któren go prawie do obłąkania doprowadzał. Rachował na to, że Matylda kochała jeszcze i wrócić musiała, odebrawszy tak gorące wezwanie. Ale gdzież jéj szukać? jak znaleść?
Stasia tym czasem pocieszał nadzieją jéj powrotu, zapewniając o tém, w co sam nie mógł wierzyć ieszcze. Gorączka opuściła go już była, ale pozostało osłabienie, smutek głęboki i obojętność milcząca. — Na chwilę pozostać sam nie mógł, samotność dusiła go i zabijała.
Wołał ludzi, drżąc prosił, ażeby go nie porzucali, oglądał się do koła obłąkanym wzrokiem, jakby się obawiał spotkać postać jakąś straszną przed sobą.
Napróżno August starał się rozmaitemi sposoby wywiéść go z tego smutku, umy-