Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.
Warszawa dnia 21 Lipca 18..


Kochany Stasiu!
Chętka mnie wzięła napisać do ciebie, chociaż niewiém wcale, jak mój list przyjmiesz. Bóg cię tam wié, jakim okiem na mnie wyjeżdżając patrzałeś! Ta przeklęta Karusia szyki naszéj przyjaźni pomięszała; ale nie myślę jednakże, żebyś trwał w rankorze dla mnie? Nieprawdaż — Tyś mnie ją wziął, ja jak do swojéj wieczorami czasem zaglądałem, cóż może być naturalniéjszego? A więc zgoda, kochany Stasiu.
Możnaż tak było nagle opuszczać nasze kochane miasteczko? tak nagle jakby z niejaką ku niemu urazą? Co my winni żeś ty się przejadł i niestrawności dostał, czy jakichś tam zgryzot, które wychodzą zawsze na niestrawność sumienia. Żal mi ciebie, że znowu nudzić się musisz na wsi nieboraku, około nieuchronnych kop, pługów, zasiéwu, wielce użytecznych rzeczy (nie prze-