drukarni do drukarni, zmieniam format, papiér, druk, plan, ducha, i téj niegodziwéj, twardéj jak kamień publiczności naszéj, poruszyć nie mogę. Napróżno sam sobie panegiryki piszę, i otwarcie i w listach niby nadesłanych z prowincij, nic nie pomaga.
Jakiś przeklon, że się tak wysłowię, wisi nad nieszczęsnym Dziennikiem, któremu napróżno ty i pani Natalja, tak skuteczną nieśliście pomoc — Kollaboratorowie się odsuwają, prenumeratorów ani słychać, pustki w kieszeni — czuję trupa. Ale to nic, jak tylko Dziennik définitive wychodzić przestanie, funduję drugi, i będę walczył, póki albo które z moich dzieci nie wyhoduje się na słusznego człowieka, albo ja sam, nie zginę.
Możebyś chciał wiedziéć co u nas słychać? Ja wydałem Monografją jakąś, któréj tytułu dobrze nie pamiętam, musiałem to uczynić na usilne prośby xięgarza, który do podpisania jej potrzebował choć trochę znanego
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.