Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc mieszkanie zapłacone, stroiki sliczne, piéniędzy z twojéj łaski dosyć na początek, puściła się w świat, za moją radą. Wystąpiła po krótkiém przysposobieniu w teatrze, jako artystka nie pospolita, rozwinął się w niéj talent, któren nie wiém z kąd się wziął, bo była między nami mówiąc głupiuteńka. Za piérwszém wystąpieniem, przyjęta nadzwyczaj pochlebnie, odrazu zachwyciła wszystkich. Starsi kawalerowie poszaleli za nią i w tydzień miała apartament umeblowany, wyzłacany, kapiący złoceniami, frenzlami, zwierciadły, miała brylanciki, axamitne suknie, powóz i ludzi. Ale to nic jeszcze, to nic. Czekaj!
Protektor nie nacieszywszy się nią, umarł i zapisał jéj in articulo mortis płaczącéj u łoża (bo o łzy jéj nie trudno) — sto tysięcy. To był już dosyć nie szpetny kapitalik na początek — Do prawdy nie wiém zkąd jéj przyszedł rozum że tego nie straciła — Wychodzi, powiadają, za mąż bardzo świetnie, i przyszły jéj