Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

mąż zaczął od tego, że jéj kazał dawać lekcje francuzkiego języka — Dziewczyna aż płacze a uczy się. Wkrótce ujrzemy ją może w najpiérwszych salonach. Ależ to ładna, ładna. Gdybyś jéj widział twarz, jak trochę ciała nabrała, rozwinęła się, złóżyła, cudowna! Tak to wszystko prędko! tak prędko — Otóż to szczęście kiedy szczęście. Ja z moim dziennikiem nigdy nie zrobię tego, co ona z swoją twarzyczką i nóżką — Co to za szkoda, żem się nieurodził z małą nóżką! możeby to i mnie na co się przydało!
Mary, nasz sławny restaurator, który jak wiész kolossalną robi fortunę na polskich żołądkach, jeździł do Francyi, przywiózł z sobą arcy-ważny traktat nowy — Des entrées chaudes, kuchnia jego jak zawsze, wyborna. Trufle u nas drogie i brak ich powszechnie czuć się daje, również jak jenjuszów, czy nie moglibyście nam obojga po kilka pudów nadesłać?
P. S. tylko co widziałem Karę, bo trzeba ci wiedziéć, że zatrzymała imie przez ciebie