Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

cznémi wiodła do dworu, a na niéj od dawna uważali już oni coś czerniejącego zdaleka i przybliżającego się powoli — U mostka i krynicy, zastanowił się powóz, coś biało mignęło i znowu jechał do dworu.
— Ktoś jedzie — odezwał się cicho August.
— Zdaje się że ktoś jedzie — dodał Staś.
— Do nas —
— A gdzieżby jechał ulicą —
— Nie mogę poznać po ciemku kto to taki?
— Ani ja, pewnie ktoś z myśliwych —
— Możemy jutro jechać z chartami?
— Zapewne — cóżby nam przeszkodziło, to przynajmniéj jaka taka rozrywka, można kark skręcić!
— Nie widzę ani konieczności ani potrzeby —
— Ale gdyby się to stało, nie widzę w tém złego.