Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

dnych pootwiérały się groby, drudzy odjechali daleko — Nikt jéj nie przyjął, nie powitał, modliła się w kościołku, gdzie piérwszą przyjęła kommunją, zapłakała na świéżo usypanych mogiłach i niewiedziała co począć daléj z sobą. Nadeszły listy Augusta w czasie choroby Stasia pisane, potém Stanisława samego i wuja, usilnie błagające o powrót. Matylda kochała go jeszcze, wspomnienie straconego dziecka tylko, zapiérało jéj wrota kraju, ale je nareście przemogła. Listy Stasia były tak rozpaczliwie smutne, tak błagające; Augusta tak silnie dowodzące potrzeby powrotu do kraju — Tam jéj nic już nie wiązało, tu jeszcze serce ciągnęło — pojechała. Ale w podróży ile znowu łez, ile wahania się, na widok tych miejsc dawniéj tak szczęśliwych, potém świadków takich ciérpień dotkliwych — zabrakło jéj prawie siły — I im bardziéj zbliżała się, tém jechała powolniéj, bo odwagi nie miała, wrócić do grobu