to i czuję najpiérwszy, jak niepełny, jak ułamkowy jest rys, który wam daję; ale kto wié, czy pełniéjszym być mógł. Doskonalszym? mógł być i powinien był być niezawodnie.
Powtarzam jeszcze, com piérwszą część kończąc powiedział; nie wziąłem pióra do ręki, aby czernić, ale aby malować, nie wiodła mnie namiętność żadna i z tego względu czyste mam sumienie. Osobistości tu nie znajdziesz bo niéma, i być nie może, znajdą się zapewne podobieństwa, ale to nieuniknione w malowanym i pisanym obrazie.
Nie raz mi na myśl przychodziło pisząc czy też się znajdzie aby jeden człowiek, coby mnie poprawą swoją moralną pocieszył! Mój Boże! to by było dla mnie najwyższe szczęście, największa rozkosz. Z jednéj mianowicie wady, podnieść by się nam koniecznie potrzeba, z próżniactwa, z niestałości. Wielekroć o tém wspomniałem w Latarni,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.