biéty siedziały na Kanapie i sąsiednich krzesłach, mężczyzni rozdzieleni w kilka kupek, szeptali cicho lub pół głosem między sobą. Dwóch czy trzech za krzesłami pań, pomagali do ogólnéj rozmowy, czyniąc, jak mówią francuzi — assaut d’esprit. Każdy się wysadzał na pokazanie z dowcipem i temi pół słówkami, których tajemnicy wyuczyliśmy się we Francij, więcéj zdawał się mówić i rozumiéć, niż mówił i rozumiał w istocie. Panie uśmiéchały się, udając zawsze że doskonale wiedzą o co chodzi.
Ale naprzód rzućmy okiem, po napełnionym salonie, w którym, wiekiem gospodarowała Prezesowa, a dowcipem i sławą młodą jeszcze (i dla tego może nad wartość błyszczącą) Pani Natalja. — Tuż przy nich siedziały znajoma nam już po części hrabina, w czarnéj axamitnéj sukni, ze złotym łańcuchem na szyi, w palatynce z sobolami, z ramion niegdyś pięknych, a dziś tylko białych, zwieszonéj; — Pani Zenejda, cała
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/008
Ta strona została uwierzytelniona.