nejdą, obie się ciérpiéć podobno nie mogły, ale obie się bały siebie i dla tego udawały przyjaciółki, ściskały, całowały, odwiedzały, w swoję przyjazń wzajemnie nie wierząc.
Już nie piérwszéj młodości, skromnie ubrana, w kąciku, przyćmiona tylą blaskami, siedziała Anna, nie mąjętna, bez pretensij, bez piękności wybitnéj, bez dowcipu, którym by szafowała, kobiéta; ale najprzykładniejsza w życiu domowém żona i matka, ale przyjaciołka serdeczna, ale istota z uczuciem głębokiém, z sumieniem chrześcianki. Mało pisała, i to tylko dla dzieci — życie jéj spokojne było, jak sumienie, czyste jak talent.
Anna, nié miała wielkiéj sławy, ale była szczęśliwą, bo dopełniła swoich obowiązków w całém życiu.
Za Anną, na osobnym fotelu, rozparta, wpół leżąca, blada, z dość popsutémi zębami, z trochę zgasłémi oczy, z blond cie-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.