Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

świat kobiécie skałami najeżony, dla kobiéty daleki i niebezpieczny.
Z głębi cichości, nareście począł maleńki, cieniuchny głosek, odzywać się tłumiony — Natalja już czytała, śpiesząc się, mylając, poprawując, tak że mało kto usłyszéć, mniéj zrozumiéć ją kto mógł, a nikt uczuć podobno. Stali jednak i słuchali z początku, na wiarę sąsiadów co głowami kiwali, kiwając głowami także. —
Powoli jednak Natalij wróciła śmiałość, głos, energja, lice się jéj zapalać poczęło, oczy zaogniać — podniosła deklamacja i wypłynęła poezja pełna harmonij, wdzięku kobiécego, a czasem nawet rysów dość nowych i śmiałych.
Teraz zmieniły się role wszystkich. Panie co z politowaniem patrzały na nią, poczęły prawie wszystkie, poglądać z utajoną, z zaciśniętych ust, i z niespokojnych wejrzeń, widoczną jednak zazdrością — Mężczyzni, byli zelektryzowani, uniesieni i szczé-