Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.
i świat ci zniknął i nadzieje i — wszystko. A serce twoje gryzą myszy i wspomnienia, a żona twoja skacze wesoła, a krewni twoi dawno zrzucili żałobę, a grób twój trawą porasta, a ty śpisz i śpisz na wieki!

Robaczki, którym ja dałem życie, znikły już były i przemieniły się w proch. Proch ten z oddechem, z pokarmy, poszedł w ludzi, a z nim zarody robactwa, co się aż w trumnie obudzić miały i ożyć. Z całego dawnego mnie, zostały tylko kości białe, rozsypane jak paciórki, które wiążący sznurek rozerwał się w ręku pobożnéj kobiéty, a one rozsypały się i leżały. Wczaszce mojéj siedziała królowa żab i spała w mieszkaniu próżném, zgasłego rozumu. Potém poszły i żaby, a ja zostałem sam jeden. Przyszła ziemia, zawaliwszy do reszty wieko trumny, przyszła i ścisnęła kości moje, matka ukochana, z któréj łona wyszedłem, która mnie karmiła, młodość moją i miłość