Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

kogo ma obrać. Tułałem się wędrownik po słońcu, po gwiazdach, w piorunach i chmurach — a potém — potém. —
Wylano mi wiadro zimnéj wody na głowę i — wszystko się skończyło — wytrzéźwiłem się. — To najprawdziwsza rzecz, z całéj mojéj historij.


— Szkoda tylko, zawołał Szambellan, że tego wiadra wody na głowę, nie wylano Asanu wcześniéj.
W czasie czytania powieści rozmaite były wrażenia słuchaczów. Jedni, jak Łucja, Marja, Koralja, Zenejda, Szatan nawet, zdawali się dziwny pomysł autora pochwalać i czuć z nim tę szczególną sytuacją, drudzy wykrzywiali się z obrzydzenia, ruszali ramiony, kiwali głowami i spluwali. Szambellan śmiał się do sufitu i ramiona ciągle trzymał do góry. Anna z politowa-