Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

wyrządza, co się po szynkowniach codziennie wala, znajdzie zawsze kogoś, co mu pomoże do pijaństwa i da się wywiéść w pole — a ludzie pracowici, sumienni, jak ja naprzykład, giną w nędzy. —
— A ha! rozumiém! rzekł w sobie Staś, więc i to literat!
— Do kogoż się udać! Panowie głusi są na głos dobra publicznego.
— Znowu tedy dobro publiczne, szepnął Tymek do Stasia.
— Xięgarze, to spekulatorowie — to niegodni kupcy — człowiek z talentem wyjść nie może z położenia swego i stać się użytecznym krajowi — oyczyźnie — współziomkom.
Tymku, przerwał, każ mi dać kieliszek miętówki? Karusiu, Tymek płaci za mnie kiéliszek miętówki! Nieprawdaż?
Kto to taki ten panicz? spytał cicho. —
— Mało go znam!
— Ale przecie — co ludzkiggo?