dawano wcale. Pojmujesz więc, że xięgarz, do którego naiwnie z rękopismem udał się nasz przyszły sławny człowiek, admirując wstążeczki, kalligrafją, papiér złotobrzeżny, na wyprawę dziełka wyexpensowany — spytał zupełnie serjo autora coby życzył sobie z tém uczynić, i czy swoim kosztem drukować zamyślał.
— Ja — nie, ale ja bym ustąpił — rzekł skromnie autor, i nie będę wymagającym. Xięgarz mocno się wpatrzył w młodzika potém w podłogę i odrzekł:
— Ja poezij kosztem moim nie drukuję — Odszedł tedy do drugiego, trzeciego i czwartego, a wszyscy mówili, że wydają tylko dzieła naukowe, xięgi szkolne i t. p.
Kończąc smutny ten obchód (rodzaj konduktu) nasz autor znacznie spuścił nosa na kwintę i powrócił do piérwszego xięgarza, co mu się najprzystępniejszym wydał.
— Proszę Pana, rzekł, co ja mam z tém zrobić?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/077
Ta strona została uwierzytelniona.