Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

— To zależy zupełnie od Pana. —
— Nikt nie chce nabyć rękopismu.
Xięgarz go przerzucił, pokiwał głową. —
— Jabym wcale nie był wymagającym, dodał autor — jestem w położeniu. —
— Cóżbyś Pan chciał? spytał xięgarz.
— Chociaż to jest bardzo niewiele, ale stosując się do okoliczności — tysiąc złotych.
Xięgarz słysząc to zaczął się tak mocno śmiać, że rękopism upuścił, wziął się za boki, i wywołał śmiéchem swoim co było za sklepem pomocników, buchaltera, pisarza i chłopca.
— Co się to jemu stało? pomyślał autor. Czy on się śmieje, żem ja mało zacenił?
— A! nieoszacowany! nieoszacowany! wołał brzuchaty xięgarz — dalipan nie oszacowany! Chce tysiąc złotych. —
Autor pokraśniał cały, ale stał jeszcze