Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.

pola serjo, że najsławniejsi autorowie nasi, Pan N. — Pan B. — nie biorą dziesiątéj części honorariów, jakich Pan zażądałeś.
— Dla czego?
— Bo my nikomu nié mamy zwyczaju płacić!
— Jak to? nic?
— Nic, lub jak nic — xiążek trochę, a często i tego nawet nie dajemy. —
— Z czegoż ci Panowie żyją, naiwnie spytał autor.
— A to doskonały exemplarz, zawołał bibliopola, z kądże WCPan przyjechałeś, że nie wiész, iż ci Panowie są urzędnikami, professorami, obywatelami, a żaden na honoraria nie rachuje wcale — WPan przybywasz chyba świéżo z Jerozolimy?
— Nie, Panie, z Pociejowa!
— Tém gorzéj, że nic nie wiész, i mogłeś na to rachować, za co trzy grosze nie weźmiesz, a wyexpensowałeś na wstążeczki i papiér nie mało. —