lentu może, miał trochę sprytu, piérwsze rozdziały ułożył dość dobrze. Przyniósł je xięgarzowi, który był podobno jezuickich szkół uczniem, sam przejrzał grammatykę, wskazał co potrzeba było uzupełnić, dodać, i definitive zawarł umowę z nim o dostarczenie grammatyki.
Gdy została skończona, bibliopola w części piéniędzmi, w części xiążkami zaspokoił autora i w dodatku, powiedział mu. —
— Widzisz Wacpan, to daleko lepsze od tragedij i jeszcze mi powinieneś podziękować, boś się poduczył łaciny, a teraz będziesz mógł, jako autor grammatyki dawać lekcje prywatne tego języka.
Tak się i stało — Grześ miał już przynajmniéj co jeść i pić, czém się okryć, tym czasem xięgarz zarobił na grammatyce, którą dla szkół przyjęto, za jego staraniem, około dwudziestu tysięcy złotych. I jakież było podziwienie autora, gdy wyczytał w pamiętniku, takie sprawozdanie ze swego dzie-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.