Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

charza, że go nikt zrozumiéć i według niego zgotować nie mógł, irrytował więc ciekawie. Ale to nic nie znaczyło, bibliopola zarabiał, bo umiał wieść swój handel, i jak sam powiadał, w błazeństwa, to jest poezje, powiastki i dramata się nie wdawał, co i synowi potém, pod błogosławieństwem przekazał.
Grześ pracując ciągle, trochę się poduczył, a z pomocą bibliopoli, został nauczycielem, z początku w niższych klassach, potém w wyższéj szkole.
Takim sposobem zrobił, jak mówią karjerę, i dziś choć anonyme i pseudonyme, jakkolwiek professor, pisze jeszcze na zażądanie xięgarzy, co mu tylko rozkażą. — Ostatnie jego dzieło jest o medycynie, dla wieśniaków i ludu. —
Teraz już drożéj mu płacą, ożenił się, zagospodarował i oddał kilkanaście tysięcy na procent, czego by pewnie nie doszedł, pisząc tragedje.