jeden z tych prawdziwie utalentowanych ludzi, co pracują w cieniu i milczeniu, którym nie potrzeba, ani oklasków, ani nagrody, bo im literatura sama, za wszystko płaci.
— Gdyby mi to kto inny mówił, myślałbym że żartuje, ale tobie mimowolnie wierzę — Robert literat! Ale co za mruczek, żeby niechciéć nawet sprobować, drukować, i nie dać mi artykułu do Dziennika! Wiész co — chodźmy do nich.
— Może późno — mruknął Staś obracając się ku Karusi. —
— Ale nie, chodźmy, chodźmy, zawołał Tymek — pomożesz mi namówić go do pisania, do drukowania, zrobim z niego użytecznego pisarza — Chodźmy.
Staś dał się namówić, poszli. —
Na drugiém piętrze, ciemnego domu, którego wschody ledwie z rzadka dwóma latarenkami łojowémi oświécone były, zapukali do zamkniętych drzwi — Leosia przy-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.