biegła otworzyć i poprzedziła ich przez prawie ciemną malarnię, do pokoiku, w którym zgromadzona była, cała rodzina Leonarda.
Za okrągłym wielkim stołem, na którym stała lampa w pośrodku, siedziała stara matka Leonarda z pończochą, Robert z xiążką, którą czytał głośno, Leosia z jakąś robotką, Leonard z ołówkiem i papiérem.
Robert czytał psalmy Kochanowskiego, których piękności dowodził słuchaczom, a poczciwa stara kiwała głową, a Leonard rysował — ów cudny obraz Babilońskiéj niewoli, gdy żydzi wieszają lutnie na drzewach, siedzą, patrzą i płaczą — Obraz ten lepiéj pewnie od niego pojął i ułożył Bedemann autor Jeremjasza; ale pojedyńcze postacie nakréślone przez niego, były prześliczne boleścią — Leosia płakała, sama niewiedziała czego.
Stary szpic matki, począł szczekać na
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.