Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

przybyłych i wszystko się przerwało, oczy zwróciły na drzwi, Robert xiążkę złożył i wstał od stołu.
Na widok Stasia, Leonard podszedł do drzwi go przywitać, Tymka dosyć zimno, oba bracia przyjęli. Matka poczęła rozmowę pytając o błoto, o pogodę, o nowinki z miasta.
— Ja, rzekł nachylając się do ucha Robertowi Tymek, z wymówką do Pana przyszedłem.
— Z jaką?
— Dla czegoś się ukrywał z upodobaniem w literaturze, z talentem poetyckim? Cóż to nie sądziłeś nas godnémi. —
— Siebie nie sądziłem godnym. —
— Porzuć że tę skromność przesadzoną. —
— Kto Panu o mnie powiedział?
Tymek wskazał Stasia.
— Dziękuję mu, ale się trochę omylił,