Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

dodał Robert, lubię literaturę, jednak nic nie piszę. —
— To być nié może.
— Tak jest od niejakiego czasu.
— No — ale dawniéj?
— Pisałem prawda, zraziłem się na piérwszym kroku i przestałem.
— Powiédz że mi jak to było.
— Było ze mną, odezwał się Robert, co było ze wszystkiémi poczynającémi, niémającémi jeszcze imienia, to jest dowiedzionego talentu. — Z całego tak zwanego zawodu literackiego, który w istocie jest tylko zawodem (bo zawsze zawodzi) najtrudniejsze są piérwsze kroki; od nich zależy cała późniéjsza przyszłość! One szczęśliwym dają od razu sławę, drugim nie mniéj jéj godnym, wydzielają pośmiéwisko tylko — Z początku wszystko jest przeciw pisarzowi, jego towarzysze przyszli, xięgarze, publiczność, cały boży świat; potrzeba walczyć ze wszystkiemi, na zrobienie sobie imienia. Ale u